15.08.2014 - Recital Zygmunta Romanowskiego

15 sierpnia po Mszy św. wieczornej odbył się recital Zygmunta Romanowskiego.

Początek mego życia osnuty jest mrokiem tajemnicy. Mimo wielu starań nie udało mi się ustalić mojej prawdziwej daty urodzenia a nawet miejsca, gdzie przyszedłem na świat. Nie wiem więc ile dokładnie mam lat i czy moje korzenie są polskie czy też nie. Nie znam także swoich rodziców, których przecież musiałem mieć. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji było przyznanie mi z urzędu moich fikcyjnych danych. Domyślam się, że jak każdy człowiek na świecie - zostałem powołany do życia przez Wszechmogącego Stwórcę. Bóg dał mi życie za darmo. Wdzięczny jestem Boskiej opatrzności, że nie zostało ono wcześniej zakończone... zostałem prawdopodobnie porzucony i to w czasie, kiedy najbardziej potrzebowałem opieki. Z niewyjaśnionych dotąd okoliczności znalazłem się w jakimś szpitalu. Najistotniejsze dla mnie w tym zdarzeniu było to, że mimo iż rodzice do mnie nie powrócili to jednak Bóg mnie nie opuścił... Choroba spowodowała u mnie paraliż rąk i nóg. Przy tak rozległym paraliżu nastąpiło u mnie również ustanie pracy płuc... i gdybym w porę nie został podłączony do specjalnej aparatury wspomagającego oddychanie, doszłoby z pewnością do samo uduszenia...w mojej słabości mocą był i jest Bóg... aby mocniej mi to uświadomić postanowił cofnąć nieuleczalny metodami ludzkimi paraliż, pozostawiając do chwili obecnej trwający niedowład lewej nogi. Musiało to być ogromnym zaskoczeniem dla lekarzy, że wybrnąłem w niewytłumaczalny sposób ze śmiertelnej choroby...po przebytej chorobie zostałem jednak niemową i wszystko wskazywało na to, że pozostanę nim do końca życia. Bóg jednak postanowił ofiarować mi dar mówienia. Stało się to w dość dziwnej sytuacji, w ochronce, gdzie mieszkałem kilka lat pod opieką sióstr zakonnych, dzieci w rożny sposób dokuczały mi wiedząc, że nie mogę się bronić ani poskarżyć. Jedna z takich zabaw było grupowe załatwianie się do mojego łóżka i za "wielkie lanie" dostawałem lanie. Ból był tak duży, że płacząc krzyknąłem, co wprawiło siostrę w osłupienie i zamiast dalszego bicia dostałem dużą torbę cukierków...naukę mówienia nie rozpocząłem jak inne dzieci... mama.. tata.., ale od słow. modlitwy co miało bardzo pozytywny wpływ na dalsze moje życie...